Ludzie bywają przekorni. Prawie zawsze znajdą w sobie coś, co im się nie podoba i co chcieliby zmienić. Nad charakterem i przystosowaniem społecznym pracujemy niekiedy całe życie. Nad wyglądem… też, choć nie zawsze słusznie 😉
Gdy doraźne zmiany: sposobu ubierania się, koloru włosów, diety itp. przestają nam wystarczać, sięgamy zwykle po coś więcej. Chirurgia plastyczna i medycyna estetyczna w Europie najczęściej wychodzą naprzeciw oczekiwaniom pacjentów, proponując takie „metamorfozy”, które nie będą stanowiły bezpośredniego zagrożenia dla ich zdrowia i życia. Możemy zmienić kształt twarzy, poprawić wygląd biustu, wyszczuplić ciało, powiększyć pośladki i wykonać jeszcze wiele innych bezpiecznych zabiegów. Poza Europą bywa z bezpieczeństwem różnie, a i tak niektórzy dążą do „zmiany niezmienialnego”, szukając nowych metod i sposobów często bardzo ryzykownych.
Czy możemy zmienić kolor oczu? Tak. Soczewkami. Chirurgicznie… właśnie z tym jest problem. W Europie tego typu zabiegi nie zostały dopuszczone do wykonywania, więc pacjenci muszą udać się np. do Meksyku, Indii lub Panamy. Tu wracamy do kwestii bezpieczeństwa i moglibyśmy artykuł zakończyć, ale część pacjentów się upiera i niezależnie od dopuszczenia zabiegu w Europie uważa, że jeśli jest wykonywany gdziekolwiek, niebezpieczny być nie może. Sprawdźmy.
Inwazyjne metody zmiany koloru oczu są dwie: chirurgiczna lub laserowa.
Najpopularniejsza strona, na której promowane są tego typu zabiegi, należy do amerykańskiej firmy BrightOcular, która produkuje „implanty wewnątrzgałkowe”. Na stronie producent ostrzega jednak, że implanty nie powinny być stosowane w celach wyłącznie kosmetycznych. Polecane są osobom cierpiącym na choroby takie jak bielactwo lub heterochromię (różnobarwne tęczówki).
Jak wygląda zabieg?
Podczas zabiegu gałka oczna nacinana jest tak, aby możliwe było wprowadzenie zwiniętego w rulonik implantu. Implant umieszczany jest w oku, tak aby zakrył tęczówkę. Proste? Z pozoru szybki i łatwy zabieg może nieść za sobą poważne konsekwencje: prawdopodobnie do końca życia trzeba będzie używać kropli przeciwzapalnych, a i one mogą nie uchronić przed możliwą utratą wzroku.
Czy zatem metoda laserowa okaże się bezpieczniejsza?
Dr Gregg Homer ze Stroma Medical w Kalifornii posługuje się metodą laserową o nazwie Lumineyes. Metoda ta pozwala na laserowe „wypalenie” melaniny (z wierzchniej warstwy tęczówki), odpowiadającej za jej brązową barwę. Efekt przychodzi stopniowo w ciągu 2 – 3 tygodni od zabiegu.
Według doktora Homera metoda ta będzie całkowicie bezpieczna, gdyż laser przyciągany przez brązową barwę działa wyłącznie na wierzchnie warstwy tęczówki, nie powodując innych uszkodzeń. Koncentruje się tylko na ściśle określonych punktach w oku. Komercyjne wykonywanie zabiegów poza granicami Stanów Zjednoczonych planowane było na rok 2013, a w Ameryce na 2016 rok. Było. Po kilku pierwszych informacjach Internet o metodzie milczy, więc dotarcie do ewentualnych lekarzy stosujących tę metodę (o ile są) jest niemożliwe.
Po co?
„Po co?”, to pierwsze pytanie, które powinniśmy sobie zadać, jeśli w ogóle zmiana koloru oczu przyjdzie nam do głowy. Zmiana barwnika odpowiedzialnego za kolor oczu bynajmniej wzroku nam nie poprawi; przeciwnie: wykonana w sposób nieodpowiedni może spowodować nieodwracalną jego utratę. Żadna operacja okulistyczna nie jest operacją tylko estetyczną; żadna nie jest też lekka, łatwa, ani przyjemna. Możliwości zakupu soczewek kontaktowych zmieniających kolor oczu są obecnie praktycznie nieograniczone. Na tym proponuję poprzestać. A co Wy o tym myślicie?
Ja również jestem za tym by jak już nosić soczewki zmieniające kolor i sama czasem je noszę, kiedy nadarzy się okazja. 🙂 Operacja to już według mnie przesada i niepotrzebne ryzyko pogorszenia wzroku.